To kolejna pacjentka, u której na skutek toksycznej reakcji po zażyciu leków doszło do odpadnięcia naskórka z niemal całej powierzchni ciała, a zespół z Łęcznej podjął się ratowania jej życia. Jednak sukcesy medyczne łęczyńskiej oparzeniówki mogą być krótkotrwałe. Wszystko przez niski kontrakt z NFZ i brak pieniędzy.
- Centrum w Łęcznej zniknie do końca roku, jeśli nie uda się zwiększyć kontraktu z NFZ - powtarza od początku roku profesor Jerzy Strużyna, szef WCLO. 1,5 mln zł kontraktu na cały 2010 rok to o wiele za mało na funkcjonowanie tego typu placówki. Niewiele ponad 100 tys. zł miesięcznie wystarcza na leczenie zaledwie kilku chorych. Dla porównania, oparzeniówka w Siemianowicach ma 17 mln zł rocznego kontraktu. - Kontrakt naszego centrum leczenia oparzeń jest niski i jeśli nic się nie zmieni, rzeczywiście placówka nie przetrwa - przyznaje dyrektor szpitala w Łęcznej Piotr Rybak. Zaraz dodaje jednak, że jest przekonany, iż do tego nie dojdzie. Podkreśla, że oddział zarabia na leczeniu chorych spoza Lubelszczyzny. Szpital szacuje, że w ciągu roku zarobi na tym ok. 6 mln zł.
- Prowadzimy też rozmowy z NFZ w Lublinie. Wierzę, że i tu uda się zwiększyć wartość kontraktu - zaznacza Piotr Rybak.
Tym bardziej że poprawą finansowania WCLO w Łęcznej zainteresowali się lubelscy parlamentarzyści, a także wojewoda lubelski Genowefa Tokarska. Wojewoda razem z dyrektorem lubelskiego oddziału NFZ Tomaszem Pękalskim odwiedziła ośrodek i podjęła temat zabezpieczenia środków umożliwiających rozwój i funkcjonowanie oparzeniówki.
Co z tych działań wyniknie, przekonamy się wkrótce.
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?