Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kamil Kiereś (trener Górnika Łęczna): Trzeba zachować zimną krew

Redakcja
fot. K. Kurzępa
W środowy wieczór Górnik Łęczna zremisował na wyjeździe ze Skrą Częstochowa 0:0. Rezultat ten sprawił, że zielono-czarni stracili pozycję lidera tabeli II ligi, ale wciąż znajdują się na miejscu gwarantującym bezpośredni awans do wyższej klasy rozgrywkowej. Jak remis pod Jasną Górą podsumował trener łęcznian, Kamil Kiereś?

- Przyjechaliśmy na trudny teren do drużyny, która wiosną bardzo skutecznie punktuje, a u siebie nie przegrywa i nie traci bramek - podkreślił szkoleniowiec po końcowym gwizdku. - Mimo dużej przewagi w posiadaniu piłki, przez cały mecz z naszej strony, nie udało nam się stworzyć aż tak bardzo klarownej sytuacji, która pozwoliłaby nam strzelić bramkę. Momentów było sporo, ale to nie wystarczyło, by wykreować konkretną, zwycięską okazję bramkową. Choć za taką można uznać dośrodkowanie ze stałego fragmentu gry w końcówce meczu, gdy Paweł Baranowski miał piłkę na piątym metrze, ale główkował nad poprzeczką. To była najbardziej kluczowa sytuacja. Groźne było też jedno z dośrodkowań z prawej strony w pierwszej połowie, kiedy Bartek Śpiączka minął się z piłką. Z perspektywy tego, że mamy finał sezonu, to zanotowaliśmy tylko remis. Najbliższe dwa spotkania i zakończenie rozgrywek pokażą jaką wartość miał punkt w Częstochowie - dodał.

Spotkanie w Częstochowie nie odbywało się - tak jak w przypadku pozostałych drugoligowych stadionów - na naturalnej, trawiastej murawie, tylko na sztucznej nawierzchni. Na tego typu boisku piłka zachowuje się nieco inaczej. Czy to było dla łęcznian utrudnienie? - Gra na sztucznej nawierzchni jest specyficzna, podobnie jak taktyka Skry, która jest głównie cofnięta na własnej połowie całym zespołem. W żadnym wypadku nie szukamy dziury w całym, że graliśmy na takim boisku. Wszyscy w lidze wiedzieli, że raz w sezonie każdy tu przyjedzie i będzie musiał zagrać. Przygotowywaliśmy się przez dwa dni na własnej sztucznej nawierzchni i mówiliśmy o tym, że trzeba dobrać odpowiednie obuwie. Potem skupiliśmy się wyłącznie na grze - przyznał Kiereś.

Do końca sezonu zielono-czarnym pozostały dwie kolejki. Najbliższy mecz już w niedzielę. - Trzeba zachować zimną krew, bo finał sezonu zawsze jest trudny. Jest dużo emocji, dużo presji, ale nadal jesteśmy w grze. Zakładaliśmy sobie, że prawdopodobnie będziemy grać do samego końca, także jesteśmy na to przygotowani. Musimy się teraz zregenerować, ocenić stan drużyny i przystąpić do kolejnego spotkania u siebie ze Stalą Rzeszów, które wcale też nie będzie łatwe - powiedział szkoleniowiec Górnika.

Końcówka rozgrywek, wzorem całej rundy wiosennej, jest bardzo zacięta. Nie można wykluczać, że po ostatniej serii spotkań zespoły na czołowych miejscach w tabeli będą miały na swoim koncie taką samą liczbę punktów. Wtedy o końcowym układzie drugoligowego zestawienia decydowałyby bezpośrednie starcia pomiędzy Widzewem Łódź, Górnikiem i GKS-em Katowice. - Jeżeli by się tak wydarzyło, to jesteśmy skazani na trzecie miejsce, bo mamy najgorszy bilans z tej trójki. Mówiłem jednak już wcześniej, że to nie jest okres na takie spekulacje i jakiekolwiek wątpliwości. Tutaj trzeba mieć naprawdę silny mental i myśleć o tym jak rozegrać mecz i jak się w nim odnaleźć. Mamy swego rodzaju niedosyt po Częstochowie, ale musimy go zaakceptować i skupić się na tym, co przed nami, bo to jest najbardziej istotne - zakończył Kiereś.

ZOBACZ TAKŻE:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Kamil Kiereś (trener Górnika Łęczna): Trzeba zachować zimną krew - Kurier Lubelski

Wróć na leczna.naszemiasto.pl Nasze Miasto