Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mateusz Cetnarski (Górnik Łęczna): To nie jest zesłanie, tylko kolejna piłkarska przygoda

KK
fot. Górnik Łęczna
Rozmawiamy z Mateuszem Cetnarskim, który pod koniec ubiegłego tygodnia związał się kontraktem z drugoligowym Górnikiem Łęczna. Doświadczony pomocnik ma na swoim koncie 236 występów na poziomie Lotto Ekstraklasy, w tym mistrzostwo Polski ze Śląskiem Wrocław w 2012 roku.

Już w grudniu słyszeliśmy, że jesteś bliski przejścia do Górnika, a tymczasem podpisałeś kontrakt z łęczyńskim klubem dopiero w ostatnim dniu okienka transferowego. Dlaczego to trwało tak długo?
To normalne, że po rozwiązaniu kontraktu rozmawia się z kilkoma klubami. Po rozwiązaniu umowy z Cracovią byłem w kontakcie z dyrketorem sportowym Górnika, Veljko Nikitoviciem. Czekaliśmy do ostatnich dni, cały czas rozmawialiśmy. Ja miałem też do załatwienia swoje sprawy. W końcu udało się wszystko dopiąć.

Czym Górnik cię ostatecznie przekonał?
Górnik po prostu mnie chciał. A ja iść tam, gdzie mnie chcą.

W ostatnim czasie byłeś na testach na Litwie, w Suduvie Marijampole, czyli mistrzu tego kraju...
Byłem razem z tą drużyną na obozie. Nie doszliśmy jednak do porozumienia, więc wróciłem do Polski. Dostałem bezpośrednią ofertę od Górnika i ją zaakceptowałem.

Najpierw chciałeś spróbować swoich sił w klubach z wyższych lig?
Nie ma co owijać w bawełnę. Nie znam zawodnika, który po rozwiązaniu kontraktu z klubem z ekstraklasy, mając propozycję grania w drużynie mistrza Litwy, który weźmie udział w eliminacjach do Ligi Mistrzów, wybierze bezpośrednio ofertę z II czy III ligi. Takie są realia. Teraz jestem tutaj, skupiam się na grze i chcę ugrać z Górnikiem jak najlepszy wynik.

Miałeś inne propozycje z polskich klubów?
Kiedyś tam były, ale ostatnimi czasy nie.

Czujesz się dobrze przygotowany do sezonu?
Tak, bo ja normalnie trenowałem. Z jedną z cypryjskich drużyn byłem na obozie, choć już nie ma co do tego wracać. Przepracowałem cały okres przygotowawczy, jestem po testach wydolnościowych, które wyszły na dobrym poziomie.

Pozostaje jeszcze kwestia zgrania z nowym zespołem...
Jasne, ale to tylko kwestia treningu. Nie zapomina się przecież, jak gra się w piłkę. Przed meczem z Resovią odbyłem z drużyną trzy treningi.

Co było powodem tego, że przez długi okres w ogóle nie grałeś w piłkę na wysokim poziomie?
Umowę z Cracovią rozwiązałem tak naprawdę w ostatnim dniu poprzedniego okienka transferowego. Pojawiały się jakieś oferty, ale nie dochodziliśmy do porozumienia. Ciągle czekałem, chciałem grać wyżej, bo ambicje były bardzo duże. Minęło kilka miesięcy. Czasami warto poczekać, a czasami trzeba od razu brać to, co życie daje. Ja wolałem czekać. Nie chcę teraz mówić, czy popełniłem błąd.

Traktujesz ostatnie miesiące jako stracony okres?
Nie, bo cały czas byłem w treningu. Nie miałem nawet przerwy świątecznej, ponieważ ciągle trenowałem. Wiedziałem, że muszę być w optymalnej dyspozycji. Nie chciałem kończyć z grą w piłkę nożną. To jest najważniejsza rzecz w moim życiu. Nie wyobrażam sobie, by nie pograć w piłkę jeszcze kilku ładnych lat. Takie, a nie inne wybory okazały się błędne, ale teraz znowu zaczynam grać.

Kilka miesięcy rozbratu z regularną grą w klubie wpływają na to, jak teraz podchodzisz do treningów i meczów?
Pewnie, że tak. Mam jeszcze więcej pokory do tego wszystkiego. Pół roku bez grania to kupa czasu. Z drugiej strony gorzej mają ci, którzy przez pół roku nie mogą dotknąć piłki, bo mają zerwane więzadła krzyżowe. Jedyny plus w moim przypadku był taki, że ja tej piłki dotykałem niemal codziennie. To był długi rozbrat z piłką, ale dzięki znajomościom mogłem potrenować w kilku klubach, choć nie chcę już wymieniać ich nazw.

Brakowało ci meczowej adrenaliny?
Zawsze brakuje tej adrenaliny, szczególnie jeśli grało się na pewnym poziomie przez 11 sezonów. Uważam, że adrenalina dodaje smaczku. Jeżeli nauczymy się grać pod presją, to będziemy lepiej panować nad tą adrenaliną. Inaczej gra się przy 40 tys., a inaczej przy tysiącu widzów.

Traktujesz angaż w Górniku i II ligę jako krok w tył?
Nigdy tego nie traktowałem w taki sposób. Gdybym podchodził do swojej pracy na 80 proc. dlatego, że to jest II liga, to nie byłbym profesjonalistą. W Górniku chcę dać z siebie wszystko, pokazać się z jak najlepszej strony i udowodnić, że potrafię grać w piłkę. Walczymy o awans do I ligi, możemy o tym głośno mówić. Akceptuję sytuację, w jakiej się znalazłem. To nie jest zesłanie, tylko kolejna piłkarska przygoda.

Przy twoim doświadczeniu podczas gry w II lidze czujesz jeszcze jakąś presję, stres?
To nie jest stres. Jeśli rozgrywasz dwusetny czy trzysetny mecz, to jest zdecydowanie łatwiej. Wiadomo, że jest tu dużo młodych zawodników, którym warto pomagać. Fajnie, że oni chcą się tego uczyć. 18-latek podchodzi i pyta, jak to jest grać dwusetny mecz z kolei. Młodzi muszą zdobywać doświadczenie, tego nie kupi się w sklepie. To, co będę potrafił sprzedać im w szatni, to im sprzedam.

Co usłyszałeś od działaczy i sztabu szkoleniowego odnośnie oczekiwań wobec ciebie?
Oczekiwania wobec wszystkich zawodników są takie same, oczekuje się od nich jak najlepszej gry. To nie jest tak, że mam grać zdecydowanie lepiej niż jakiś inny piłkarz. Zadaniem dla każdego sztabu szkoleniowego jest, by wyciągnąć z każdego gracza jak najwięcej. Zawodnicy z II ligi mają nieraz wysokie umiejętności, ale to też trzeba umieć sprzedać na boisku. Jest wielu, którzy świetnie prezentują się na treningach, ale gdy przychodzi mecz i dochodzi presja, nie pokazują swoich umiejętności. W każdym klubie spotykałem takich zawodników. Tacy ludzie się spalali, oni potrzebowali trenera, który inaczej do nich podejdzie i wyciśnie z nich jak najwięcej.

Wiadomo, że jest tu dużo młodych zawodników, którym warto pomagać. Fajnie, że oni chcą się tego uczyć. 18-latek podchodzi i pyta, jak to jest grać dwusetny mecz z kolei. Młodzi muszą zdobywać doświadczenie, tego nie kupi się w sklepie. To, co będę potrafił sprzedać im w szatni, to im sprzedam.

Jak po kilku dniach z drużyną oceniasz jej realną siłę w walce o awans?
Dopiero powoli poznaję drużynę. Z treningu na trening będzie lepiej. Jeżeli znasz zawodnika i wiesz, w jaki sposób zagrywa piłkę i w jaki się porusza, to jest ci zdecydowanie łatwiej. Jest w tej drużynie potencjał. Obserwowałem ostatnie zimowe sparingi Górnika, bo chcę być dobrze przygotowany do wejścia do nowej drużyny. Oglądałem też skróty meczów, w których Górnika prowadził już Franciszek Smuda. Ten potencjał trzeba jednak pokazać w meczach i na treningach.

Pamiętam, jak przyjechałeś do Łęcznej w barwach Cracovii, wygraliście 3:0, a ty strzeliłeś dwa gole. Łęczna dobrze ci się kojarzyła?
Grało się tutaj kilka fajnych meczów w Ekstraklasie. Ale to już jest historia, a ja nie lubię wracać do przeszłości. Teraz jest zupełnie inne rozdanie, trochę inna liga, trzeba się skupić na pracy i na tym, by dobrze kontynuować udany start, jakim był wygrany mecz z Resovią.

Dlaczego wybrałeś na koszulce numer 70?
Dziesiątka jest zajęta, a ja nie będę przecież prosił w szatni o numer "Czoko" (Krystian Wójcik - red.). Siedemdziesiątce do dziesiątki jest bardzo blisko, więc stąd ten wybór.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Mateusz Cetnarski (Górnik Łęczna): To nie jest zesłanie, tylko kolejna piłkarska przygoda - Kurier Lubelski

Wróć na leczna.naszemiasto.pl Nasze Miasto