Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Dzieło ciemności". O polskich królach, oblężeniach Zamościa i konfederacji tarnogrodzkiej

Bogdan Nowak
Bogdan Nowak
To był schyłek epoki. Wraz z tym niezwykłym człowiekiem gasła powoli potęga Rzeczpospolitej oraz sława polskiego oręża. Stan zdrowia króla Jana III Sobieskiego stale się pogarszał. Monarcha był chory m.in. na syfilis, czego nie ukrywał. Często wspominał np. o nacieraniu chorych miejsc na swoim ciele maścią rtęciową, która doraźnie pomagała, ale niszczyła cały organizm. Potem – w wyniku kuracji – król zapadł także na uremię i chroniczne zapalanie nerek.

Cierpiał także na niewydolność krążenia, puchlinę brzuszną, „rozszerzenie serca” oraz skarżył się na „okrutne głowy bolenia”. Pod koniec życia chorobowe objawy się nasiliły. Monarcha nie mógł już chodzić, cierpiał coraz bardziej.

Twardość żelaza, ciężkość ołowiu

Rada senatu była tym bardzo zaniepokojona. O pomoc poproszono najznamienitsze sławy lekarskie z całej Europy (m.in. z Anglii). Wyrażono nawet zgodę na wyjazd chorego monarchy na kurację poza granicę kraju, ale było już na to za późno. Purpurowe guzy, które król miał na stopach, nogach i dolnych partiach brzucha rosły niemal z każdym dniem. Według jednego z biskupów miały one „twardość żelaza i ciężkość ołowiu”.

17 czerwca 1696 r. Jan III Sobieski po przebudzeniu zorientował się, iż nie czuje zapachu kwiatów (które bardzo lubił). Bardzo się tym rozżalił, załamał. Zmarł kilka godzin później. „Zemdlawszy, ponieważ się już była przybliżała puchlina serca” – pisał w swoim pamiętniku Kazimierz Sarnecki, królewski pokojowiec.

To była chyba jedna z przełomowych chwil w naszych dziejach. Żałoba trwała długo, ale... „tron nie znosi próżni”. Po wielkim Janie III Sobieskim zajął go August II zwany Mocnym. Był on człowiekiem dość nietypowym nawet jak na swoje czasy. Należał do wielu zakonspirowanych bractw (był podobno różokrzyżowcem), interesował się też żydowską kabałą, a także okultyzmem.

Miał żonę (była nią Krystyna Eberhardyna Hohenzolern), a potem oficjalne metresy (np. Annę Aloysię Maximiliane von Lamberg, austriacką hrabinę oraz Urszulę Lubomirską, żonę podstolego koronnego Jerzego Dominika) i znane kochanki (wśród nich była hrabina Cosel, czyli Anna Konstancja von Brockdorf).

Rozrywkowy monarcha

To mu jakoś nie wystarczało. Monarcha szybko zdobył sobie także w naszym kraju sławę nieposkromionego kobieciarza (uważano zresztą, że był przystojny). Uwodził niemal wszystkie kobiety, które znalazły się w zasięgu jego wzroku, także co ładniejsze mieszczki i chłopki. Romanse nawiązywał niemal w każdym miejscu, w którym aktualnie przebywał. Włóczył się także nocami po stołecznej Warszawie w poszukiwaniu kolejnych „zdobyczy”.

Uważa się, że ten monarcha miał ok. 300 legalnych i nielegalnych potomków (przydomek „Mocny” uzyskał dzięki swoim miłosnym podbojom). Był postacią o charakterze rozrywkowym. Uwielbiał bale, maskarady, wystawne uczty. Na jego zachcianki przepuszczano ogromne sumy pieniędzy. Także w Hetmańskim Grodzie.

„Dnia 7 sierpnia (1698 r.) król JMść August II był w Zamościu, którego Jaśnie Wielmożna JMść Pani Anna Zamoyska, podskarbina wielka koronna przyjęła z wielką aparencją i utraktowała solennie” – notował Zachariasz Arakiełowicz, zamojski kronikarz (zmarł w 1720 r.). „Z dział bito, race wieczór puszczano i imię królewskie wyrażano w racach. Nazajutrz rano (król) odjechał do Lwowa”.

Niestety, na innych – mniej rozrywkowych – polach monarcha się raczej nie sprawdzał. Rzeczpospolita coraz bardziej pogrążała się w chaosie. Król dążył bowiem do wprowadzenia dziedzicznych i absolutnych rządów. Uważał, że w interesie Rzeczpospolitej jest też trwały związek z Saksonią. Powodzenie w przeprowadzeniu takich placów miały mu zapewnić wojska saskie, które na stałe znalazły się w naszym kraju.

Z armaty kawalerów ubito

Na mocy zawartego z Turcją w styczniu 1699 r. pokoju w Karłowicach (po wyprawie podhajeckiej) odzyskano dla Rzeczpospolitej Podole wraz ze słynną twierdzą kamieniecką. Niestety, król rozpoczął też wojnę ze Szwecją o Inflanty. Przez to kraj został uwikłany w wyniszczającą wojnę północną (toczyła się ona w latach 1700-1721). W końcu Rzeczpospolita została niemal w całości zajęta przez Szwedów, a Augusta – zdetronizowano (w jego miejsce został wybrany Stanisław Leszczyński, młody wojewoda poznański).

W lutym 1703 r. Szwedzi pojawili się także pod murami zamojskiej twierdzy. „11 lutego w południe przystąpił generał Stenbock (miał na imię Magnus) z komunikiem szwedzkim (była to głównie jazda) pod Zamość od Sitańca i od Jarosławca, widać było z wału ludzi onych, ale że (generał) widział przedmieścia spalone i sady wycięte, odstąpił precz, nie bez szkody onego, bo z armaty kilku kawalerów ubito” – notował wówczas Zachariasz Arakiełowicz.

Rok później sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Twierdza zamojska została – jak pisano – poddana królowi Leszczyńskiemu. Popierali go wówczas Szwedzi.

„Roku 1704 dnia 30 września o godzinie dziesiątej przed południem weszli w miasto Zamość Szwedzi” – pisał zamojski kronikarz. „W mieście krzywdy nikomu nie czyniono. Król JMść szwedzki (chodzi o Karola XII) powiadano, że był w mieście i municje wszystkie miał widzieć, którego ja nie znałem i nie widziałem (...). Dnia 5 października o godzinie piątej po południu (Szwedzi) wyszli z miasta”.

W 1706 r. zamojską twierdzę chcieli natomiast zdobyć Rosjanie. To się im nie udało.

Na kartach wielkiej historii

W bitwie pod Połtawą (w 1709 r.) Szwedzi zostali w końcu pokonani przez Rosjan. Wycofali się wówczas także z naszego kraju. August II Mocny mógł powrócić do Polski. Znowu w kraju pojawiły się wojska saskie. Nie tylko. W latach 1707-1713 przetoczyła się przez Rzeczpospolitą potężna fala zarazy. Zmarła na nią jedna trzecia ludności: miejskiej i chłopskiej.

Kraj na przemian nawiedzały też powodzie, gradobicia oraz szarańcza. Zwierzęta gospodarskie padały na nieznane choroby, co przyprawiało chłopów o rozpacz. Sasi obsadzili wówczas ważniejsze miasta m.in. Lwów, Poznań i Kraków. Ubożejące społeczeństwo musiało utrzymywać armię, która panoszyła się jak okupanci.

Szalę goryczy przelało pewne morderstwo. We wsi Przemykowo Sasi „zakłuli” starostę pilzneńskiego, niejakiego Jana Bonawenturę Turskiego. Wieść o tym została przyjęta fatalnie. W efekcie, 26 listopada 1715 r. doszło do oficjalnego utworzenia w Tarnogrodzie antykrólewskiej i antysaskiej konfederacji ziem koronnych. To położone wśród lasów, niewielkie miasto wyznaczono jako bezpieczne miejsce koncentracji. Wówczas należący do Ordynacji Zamojskiej Tarnogród trafił na karty wielkiej historii. Oceny tego wydarzenia były jednak (i nadal są) bardzo różne.

„Nie można kłaść konfederacji tarnogrodzkiej w jednym szeregu z późniejszą radomską i targowicką” – przekonywał Władysław Konopczyński, znany niegdyś historyk. „Stosunkowo mało w niej było słychać krzyków na władzę absolutną, więcej zdrowej reakcji przeciwko obcej gospodarce, najwięcej bezpośredniej samoobrony przed żołdackim bandytyzmem”.

Inni historycy, nie byli już tak pobłażliwi...

Manifest

W Tarnogrodzie stało wówczas 312 domów (przy rynku – 69). Mieszkało w nich ok. 2 tys. mieszczan: rzymskokatolików, grekokatolików i Żydów. Do tego miasteczka ściągnęło całe, krakowskie pospolite ruszenie, szlachta sandomierska, ruska, chełmska, wołyńska i m.in. lubelska. Jak się okazało, do konfederacji przyłączyła się część wojska koronnego i litewskiego.

Dwa tysiące przybyszy zmieściło się w mieście, tysiące innych biwakowało wokół Tarnogrodu. Same obrady odbyły się w miejscowym kościele pod przewodnictwem Janusza Wiśniowieckiego, wojewody krakowskiego. Jednak marszałkiem nowego związku szybko okrzyknięto popularnego wśród szlachty Stanisława Ledóchowskiego, podkomorzego krzemienieckiego (wybrano go jednomyślnie).

Debatowano do początku grudnia. Efekt? Ogłoszono w Tarnogrodzie manifest, który odwoływał się do praw boskich i naturalnych, a potem... konfederaci postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Doszło także do bratobójczych walk. Różnie to było potem oceniane.

„(To był) fakt zbiorowej wojowniczości, niekiedy nawet waleczności szlacheckiej w celu wywalczenia sobie nie czego innego niestety, jak tylko wolności od kontrybucyj, kwaterunków i przemarszów obcego żołnierza” – oceniał XIX-wieczny historyk Kazimierz Jarochowski.

Wtórował mu słynny Szymon Askenazy: „Okropna zawierucha tarnogrodzka to dzieło ciemności, dzieło dzikiego instynktu nienawiści ciemnych mas szlacheckich, ale także, ile sądzić można, występna, najwyszukańsza robota prowokacyjna saskiego (i rosyjskiego – przyp. red.) makiawelizmu...”.

Sejm Niemy

Walka konfederatów z Sasami miała na początku głównie charakter podjazdowy. Toczono ją z sukcesami. Zdarzały się jednak dziwne... wpadki. Jeszcze w listopadzie 1715 r. wojska saskie podstępem zdobyły Zamość. Jak tłumaczył Arakiełowicz zaproszono wówczas do twierdzy saskich oficerów „dla sprawowania potrzeb swoich”, którzy po przenocowaniu w zamojskich kamienicach, rankiem, następnego dnia „wartę rozproszyli” przy Bramie Lubelskiej. Wtedy do Zamościa weszli liczni, zbrojni kamraci owych oficerów, którzy w taki sposób odwdzięczyli się za zamojską gościnność...

Kilka miesięcy po ogłoszeniu konfederacji tarnogrodzkiej podobny związek zawiązano na Litwie (tam konfederacką „laskę” otrzymał Krzysztof Sulistrowski, chorąży oszmiański). W lutym 1716 r. konfederaci rozbili Sasów w bitwie pod Ryczywołem, a m.in. w czerwcu 1716 r. – pod Sokalem. W sumie siły konfederatów liczyły wówczas ponad 40 tys. żołnierzy. Spór został jednak w końcu zażegnany.

3 listopada 1716 r. szlachta zawarła wreszcie z Augustem II Mocnym układ (mediatorem był car Piotr I). Został on potwierdzony 1 lutego następnego roku na tzw. Sejmie Niemym (bo nikomu – poza marszałkiem Ledóchowskim – nie wolno się było wówczas odzywać: bano się zerwania obrad). Przyjęto na nim m.in. uchwały o wyprowadzeniu wojsk saskich z granic Rzeczpospolitej.

Zmniejszono także kompetencję hetmanów oraz ustalono liczbę wojska (tylko) do 24 tys. żołnierzy (miało to zmniejszyć królewską władzę: w konsekwencji przyniosło dla kraju fatalne skutki). Zostały także zatwierdzone wszystkie przywileje szlachty. Rzeczpospolita przez 15-letni okres pokoju mogła jednak odetchnąć...

Moje życie – nieprzerwany grzech

August II Mocny zmarł w nocy z 31 stycznia na 1 lutego 1733 r. na Zamku Królewskim w Warszawie (podobno przed zgonem przeklinał Polskę oraz doradców, którzy go do niej sprowadzili). Cierpiał na tzw. stopę cukrzycową. Po amputacji w ranę wdała się gangrena, która podobno wywołała infekcję i sepsę. Jak zanotowano, w ostatniej chwili jednak się uspokoił i powiedział: „Całe moje życie było jednym, nieprzerwanym grzechem, Boże zlituj się nade mną”.

od 7 lat
Wideo

Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: "Dzieło ciemności". O polskich królach, oblężeniach Zamościa i konfederacji tarnogrodzkiej - Zamość Nasze Miasto

Wróć na leczna.naszemiasto.pl Nasze Miasto